najnowsza sztuka Richarda Nelsona, jak Shakespeare zdobył Zachód, okazuje się być czymś więcej niż lekcją historii o trupie aktorów, którzy wyruszają do Kalifornii w 1848 roku, w nadziei na zgarnięcie złotego pyłu. Podczas gdy reżyser Jonathan Moscone zebrał ogólnie kompetentny zespół, Nelson jest tak zdeterminowany, aby nakreślić grupową perspektywę,że aktorzy mają niewielką szansę na głębokie kopanie.
podobnie jak typowa firma dnia, trupa Nelsona składa się z archetypów, w tym idola porannego, który ma tendencję do picia (Chris Henry Coffey), wyznaczonego „zabawnego” faceta (Joe Tapper, który nie daje dowodów na to, że atrybut ten jest atrybutem), zamkniętego homoseksualisty (Jeremiah Kissel, chciwie dojący swoje linie, nie zapewniając im wiarygodnego kontekstu) i dobrodusznej dziwki (gra Kelly Hutchinson). Cała quasi-rodzina jest kierowana przez zespół mąż-żona z Nowego Jorku saloonkeepers (Will LeBow i Mary Beth Fisher), którzy niegdyś stąpali po deskach w skromnym charakterze i pragną odzyskać światło reflektorów.
spektakl zaczyna się stonowany, gdy aktorzy cicho milczą na scenie przez pełne 10 minut, podczas gdy światła w domu pozostają włączone, a następnie po krótkim bestirred się do plamy niezgrabnej ekspozycji, nigdy nie pozostaje na długo podkręcona. Format herky-jerky przeplata się między podjętymi fragmentami i narracją. Pomiędzy scenami bohaterowie wypełniają luki, recytując-w trzeciej osobie, w czasie przeszłym-swoje działania w międzyczasie. Ciągłe zakłócenia, być może zamierzone jako urządzenie alienacyjne, zbyt łatwo osiągają ten cel.
niestety rzadko dostajemy szansę na zainwestowanie w czyjąś historię. Do wyjątków należy Susannah Schulman jako słynna aktorka, która wyrusza w drogę jako akt wierności wobec męża (wspomniany już narcystyczny sot, który odwraca się za grosze, aby odwzajemnić swoje oddanie) i ma urzekający moment, w którym ten bezlitośnie optymistyczny dziennik podróży w końcu się ściemnia. Jon de Vries udaje się zasugerować aurę godności i niewykorzystanej głębi jako najwyższy rangą członek firmy. szkoda, że od początku wydaje się być traktowany jako śmiertelny trup przydrożny. A Sarah Nealis ma zachwycający, zbyt krótki zwrot w roli Ellen Bateman, prawdziwego, dziewięcioletniego Szekspirowskiego fenomenu połowy XIX wieku. W sztuce przydałoby się więcej jej bezczelnego pozowania i rzucania się, a mniej widowiskowości w szkole podstawowej o fazie historii, która jest już znana większości.
ze względu na spójność, sztuka może również skorzystać z adaptacji pojedynczego, pikaresque punktu widzenia, takiego jak Ohio hick Buck Buchanan (Eric Lochtefelt), który ma pecha, aby znaleźć się „adoptowany” w drodze przez parę zdyscyplinowanych para-Shakers (Lebow i Schulman w innych rolach). W rzeczywistości wcielając się w zabawne, a nie tylko stawiając roszczenia, scena wyróżnia się wśród długiego slogu west, który zbyt często wydaje się, jakby rozwijał się w czasie rzeczywistym.